sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 3 - Podróż

Dedykacja dla Ludmi Verdas. :)

Słysząc dźwięk łamanej gałęzi momentalnie żałuję, że nie wzięłam ze sobą łuku. Szeroko otwieram oczy i gwałtownie wstaję. Czuję jak moje serce obija się o żebra. Wypatruję źródła dźwięku, które zauważam bez problemu. 
- Peeta - mówię dysząc ciężko, jednak boję się, że dalej uważa mnie za zmiecha i będzie chciał mnie zabić. - Wystraszyłeś mnie. Nie spodziewałam się tu ciebie.
- Przepraszam nie chciałem - wyczuwam, że mówi prawdę. - Spokojnie nie zrobię ci krzywdy - uśmiecha się i wydaje z siebie dźwięk przypominający krótki śmiech. 
Po chwili się uspokajam i unoszę kąciki ust. Siadam ponownie i klepię miejsce obok, dając Peecie do zrozumienia, żeby usiadł, na co on znowu się uśmiecha i siada koło mnie. Siedzimy tak kilka minut, po czym Peeta przerywa ciszę.
- Byłbym tutaj jakieś dwie godziny wcześniej, ale się zgubiłem - na te słowa zaczynam się śmiać. - No co? Las to nie moje klimaty, nigdy tu nie byłem. 
- Właściwie to po co tu przyszedłeś? Nie, że mi przeszkadzasz czy coś, pytam z ciekawości. 
- No widziałem jak uciekasz spod mojego okna do lasu - czyli jednak widział. - Myślałem, że coś się stało więc pobiegłem za tobą.
Nie wiem czemu, ale na moich policzkach ukazuje się lekki rumieniec, który próbuję ukryć. Siedzimy w ciszy przyglądając się leśnemu krajobrazowi. Chciałabym mu coś powiedzieć, wytłumaczyć lub chociaż się do niego przytulić, ale nie potrafię. Zdobywam się tylko na położenie głowy na jego silnym ramieniu, a on kładzie swój policzek na mojej głowie. Uśmiecham się sama do siebie. Tęskniłam za jego dotykiem. Siedzimy tak w milczeniu przez całkiem sporo czasu. Nawet nie potrafię powiedzieć ile czasu minęło, ale po jakimś czasie Peeta zaczyna mówić. 
- Wiesz... - mówi jakby się wahał, tylko nie wiem dlaczego. - Chyba muszę wracać, robi się późno - oczywiście ma rację. Ściemnia się.
Nie chcę, żeby odchodził, ale się nie odzywam. Kiwam tylko głową. On powoli wstaje robiąc przy tym całkiem sporo hałasu przez protezę nogi. 
- Nie idziesz? - widząc, że przecząco ruszam głową wzrusza ramionami i kieruje się tam, skąd przyszedł. Jednak po kilku krokach waha się i rozgląda, a ja już wiem, dlaczego pytał się, czy nie idę. On po prostu nie wie jak wrócić.
Śmieję się i wstaję, a Peeta obraca się do mnie i spogląda pytająco. Bez słowa podchodzę do niego i biorę go pod ramię. Kierujemy się w stronę ogrodzenia. Patrzę przed siebie, ale wyczuwam, jak co chwilę mój igrzyskowy partner na mnie zerka. Przy ogrodzeniu przechodzę bez problemu, jednak Peeta ma z tym większy trud, jednak ostatecznie też przechodzi. Potem uśmiecham się do niego, on odwzajemnia uśmiech i kierujemy się do swoich domów w Wiosce Zwycięzców. Nie mam zielonego pojęcia czemu, ale usiadłam na schodkach przed moim domem i ukradkiem przypatrywałam się jak Peeta wchodzi do domu. Po kilku minutach wstaję i podchodzę do drzwi. Przeszukuję kieszenie kurtki. Najpierw prawą, potem lewą, ale nigdzie nie potrafię znaleźć klucza. 
- No pięknie - mówię pod nosem. - Musiałam go zgubić w lesie. 
Niebo okryła peleryna wieczoru. Jest za ciemno, nie ma sensu iść szukać klucza, bo nie ma szans, żeby go teraz znaleźć. Siadam ponownie na schodach i skrywam twarz w dłoniach desperacko poszukując jakiegoś rozwiązania. Nie ma mowy, żeby spać na dworze - jest koniec marca, wieczór, zamarznę. Jedyne co przychodzi mi jeszcze do głowy to przenocować u kogoś. Ale u kogo? Śliska Sae? Nawet nie wiem gdzie ona mieszka. Peeta? Nie ma mowy, czułabym się niezręcznie, zresztą on już za dużo razy ratował mi życie. Pozostaje Haymitch. Świetnie. No ale trudno, z dwóch złych lepiej nocować u Haymitcha niż na zimnie. 
Wstaję i kieruję się do domu byłego mentora. Nie mam daleko, zaledwie kilka metrów, więc chwilę potem jestem u jego drzwi. Wchodzę bez pukania, w sumie z przyzwyczajenia. Do moich nozdrzy od razu dociera zapach alkoholu i braku sprzątaczki. Cuchnie tu niewyobrażalnie. Zamykam drzwi, zawieszam kurtkę taty na wieszaku, ściągam buty myśliwskie i kieruję się do salonu. Zastaję byłego mentora z butelką bimbru i na wpół nieprzytomnego, co mnie wcale nie dziwi. Mój widok chyba jego też nie zaskakuje. 
- Jaki problem tym razem? - patrzy na mnie zaspanym wzrokiem, popijając trunek z butelki. 
- Zgubiłam klucz i muszę u ciebie przenocować - rzucam szybko i siadam na kanapie. Coś mnie kuje w nogę, więc sprawdzam. Korek po butelce z alkoholem, oczywiste. Odrzucam go daleko. Na mojego słowa Haymitch parska śmiechem.
- Zawsze byłaś taką sierotą czy dopiero po Igrzyskach? 
- Daj spokój, nie mam nastroju na żarty - zakładam nogę na nogę i przeciągam się. Nawet nie wiem czym się zmęczyłam. - Gdzie mogę spać?
Nie czekając na odpowiedź, wstaję z kanapy i ruszam na drugie piętro. Wchodzę do pierwszego pokoju i powstrzymuję odruch wymiotny. Śmierdzi tu jakby pijane, zdechłe szczury urządziły sobie imprezę w tym pokoju. Bez zastanowienia zgaduję, że to pokój Haymitcha. Wchodzę do drugiego pokoju, który znajduje się obok. Dziwi mnie porządek w tej sypialni. Chyba jedyny pokój, który jest czysty. Tutaj będę nocować. Zaglądam jeszcze na chwilę do pokoju byłego mentora, tym razem zatykając nos. I tak sam stan pokoju aż parzy w oczy. Otwieram szafę jedną ręką i znajduję jakąś czystą koszulkę, która - o dziwo - nie śmierdzi alkoholem. Kieruję się do łazienki. Odświeżam się pod prysznicem i ubieram znalezioną koszulkę. Zgaduję, że Haymitch używa tylko łazienki na dole, bo tutaj też nie jest wcale aż tak brudno, wyłączając kurz. 
- Dobranoc - krzyczę do byłego mentora, który jest na dole i odpowiada mi cichym mruknięciem, a następnie idę do sypialni, w której mam spać. Kładę się w łóżku i przykrywam się do brody, bo nawet w domu jest dosyć chłodno. Momentalnie odpływam w sen.

Jestem w moim starym domu. Jakimś cudem nie jest zniszczony. Siedzę przy stole i patrzę na Prim. Ona żyje i uśmiecha się do mnie leciutko. Odwzajemniam uśmiech, a wtedy ktoś zaczyna pukać do drzwi. Z początku powoli, a potem coraz mocniej. Przestraszona Prim łapie mnie za rękę i idziemy razem otworzyć. Waham się, ale przekręcam klucz, a do domu wpada... Finnick? Co on tu robi? I żyje. Strach ze mnie się ulatnia, gdy widzę, że jest uśmiechnięty. Już mam zamykać drzwi i pytać po co przyszedł, ale do domu wpada Rue, która mnie od razu ściska, a ja odwzajemniam uścisk. Prim bierze ją do salonu. Potem przychodzi także Mags i lekko unosi kąciki ust. Za nią wpada Cinna, który rzuca mi szybko, że fatalnie wyglądam w sukience, którą mam na sobie, na co parskam śmiechem. Wchodzą jeszcze Johanna, Beetee, Wiress, Annie i... tata. Rzucam mu się w ramiona, a on mnie obejmuje. Łzy szczęścia skapują mi z brody na jego ramię, a on głaszcze mnie po głowie. Wszyscy żyją, nawet Ci, o których życiu wiedziałam. Tata odchodzi do kuchni. Nie rozumiem jednego. Dlaczego nie ma tutaj mamy, Peety ani Haymitcha? Przecież oni także coś znaczą w moim życiu. Siadam na fotelu w salonie i z szerokim uśmiechem przyglądam się wszystkim. Panuje miła i wesoła atmosfera. Prim pokazuje Rue nasz dom, Finnick i tata gawędzą ze sobą przegryzając kostki cukru, Cinna rozmawia z Mags, zapewne o moim stroju, a Johanna, Beetee i Wiress siedzą przy stole jedząc jagody, które zebrałam kiedyś w lesie. Gdyby nie brak Peety, mamy i Haymitcha byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Nazajutrz budzę się wczesnym rankiem i pomimo, że nie był to koszmar i tak mam łzy w oczach i zanoszę się głębokim szlochem. Wszystko dlatego, że wiem, że większość nie żyje, do tego z mojej winy, a pozostali są w innych dystryktach. Cała kołdra jest mokra od moich łez, a policzki są słone. Haymitch chyba to usłyszał, bo przyszedł do mnie z niezadowoloną miną.
- Znowu koszmar? - podaje mi kubek herbaty, która pachnie malinami. Były mentor zastępuje mi ojca. Trudno to powiedzieć, ale tak jest naprawdę. Mimo iż jest zgryźliwy, to cieszę się, że go mam.
- Nie do końca koszmar - Haymitch siada i wypija duży łyk herbaty ze swojego kubka, co mnie dziwi, bo zazwyczaj pije alkohol. - Śniły się mi wszystkie bliskie mi osoby. Byliśmy w moim starym domu, niezniszczonym, i każdy żył i był szczęśliwy i strasznie mi tego brakuje - znowu zanoszę się szlochem, ale staram się uspokoić popijając herbatę. - Ale brakowało ciebie, Peety i mojej mamy. Nie mam pojęcia dlaczego - były mentor przygląda mi się z zaciekawieniem, jakby ten sen miał jakiś głęboki przekaz, jednak wątpię, żeby tak było.
- Rozumiem cię, ja też często miewam takie sny. Są gorsze od koszmarów, bo sprawiają ci większy ból psychiczny. Pokazują szczęście, którego już nie zaznasz z tymi osobami, które są w lepszym miejscu.
Jego słowa zaskakują mnie. Haymitch mi się zwierza. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć, choć wiem, że ma racje. Ku mojemu większemu zaskoczeniu, były mentor siada obok mnie i obejmuje ramieniem. Robi to, żeby mnie pocieszyć, ale ja wiem, że on czuje to samo. Też stracił wszystkie bliskie mu osoby. Snow ich zabił za to, że Haymitch wykorzystał pole siłowe do zabicia ostatniej przeciwniczki. Momentalnie odczuwam gniew do Snowa, pomimo tego, że on już nie żyje. Siedzimy tak przez kilka minut wpatrując się w pustą ścianę, kiedy Haymitch wstaje, posyła mi ledwo dostrzegalny uśmiech i wychodzi, mówiąc wcześniej, że musi iść do sklepu, zapewne po bimber.
Od wojny minęły ponad dwa miesiące i już wszystko powoli wraca do normy. Większość jest odbudowana, tylko w kilku dystryktach - w tym w Dystrykcie Dwunastym - trwają jeszcze budowy. Mamy przynajmniej kilka sklepów, jakąś kawiarnię, aptekę, lekarza i kilka innych budynków. Odbudowali nawet Ćwiek, ale już nie przebywam tam tak często jak kiedyś.
Wstaję i przebieram się we wczorajsze ubrania. Chciałabym wynagrodzić Haymitchowi to, że pozwolił mi tu przenocować. Postanawiam tu posprzątać. Biorąc pod uwagę stan tego domu, to powinno mu wystarczyć. Podczas sprzątania kilka razy chciało mi się wymiotować, szczególnie podczas sprzątania jego sypialni. Może ja powinnam ogolić nogi, ale on powinien zrobić pranie. Mimo to jestem zadowolona, że zdążyłam ogarnąć ten dom zanim wrócił Haymitch, bo on z pewnością nie pozwoliłby mi tu sprzątać. Zostawiłam jeszcze na stole w salonie karteczkę z podziękowaniem, ubrałam kurtkę taty i buty po czym wyszłam.
Oczywiście skierowałam się prosto do lasu, w miejsce, gdzie siedziałam wczoraj z Peetą. Trochę to trwało, ale znalazłam klucz do mojego domu koło jakiejś nory, prawdopodobnie królika. Tym razem trzymam go w ręce. Kilka minut potem jestem już za ogrodzeniem i kieruję się do Wioski Zwycięzców zamieszkanej tylko przeze mnie, Peetę i Haymitcha. Spoglądam na dom Peety, który wręcz tryska życiem. Z komina leci wesoło dym, przed domem są zasadzone kwiaty,  w tym prymulki, a wszystko lśni czystością, w porównaniu do domu mojego i Haymitcha, chociaż muszę przyznać, że ja i tak mam lepiej, bo czasami przychodzi do mnie Śliska Sae, która coś sprząta.
Kolejne dnie spędzam samotnie. Zaczął się kwiecień, ale pomimo tego dalej jest chłodno na dworze. Moje dnie znowu wyglądają następująco: rano budzę się po koszmarze, próbuję przestać płakać i ogarnąć się pod prysznicem, schodzę do salonu, dzień spędzam na kanapie, pod kocem z herbatą lub gorącą czekoladą, potem idę spać i tak w kółko. Od czasu do czasu wychodzę do lasu, ale tylko pospacerować i się wypłakać. Powoli zaczynam mieć tego dość. Jeśli czegoś z tym nie zrobię to chyba zwariuję tu i teraz. Za dużo samotności, potrzebuję towarzystwa. Na myśl od razu wpada mi Peeta, ale boję się z nim rozmawiać. Boję się, że powiem coś głupiego, co zepsuje nasze relacje do reszty. I tak mnie raczej nienawidzi, choć ostatnio tego nie okazywał. Powiem mu co do niego czuję, ale jeszcze nie teraz. Przyjdzie na to odpowiednia pora. Zdecydowanie potrzebuję odskoczni od codzienności. Do kogo mogłabym pójść? Chyba wolę do kogoś pojechać. Do kogoś z innego dystryktu. Annie jest w ciąży, nie mogę się jej narzucać, do tego za niedługo urodzi. Beetee? Nie, to nie miałoby sensu, on ma dużo na głowie. Johanna? Johanna! To świetny pomysł, stęskniłam się za nią. Nie widziałam się z nią od zakończenia rebelii. Zrobię jej niespodziankę, z pewnością będzie zadowolona. Może wyrwę się z myśli o Prim, Peecie i innych, z którymi nie daję sobie rady.
Po chwili zaczynam się pakować. Biorę pierwsze lepsze ubrania, szczoteczkę do zębów, grzebień i inne takie niezbędne rzeczy. Zastanawiam się co jeszcze wziąć, kiedy przypominam sobie o mojej szafce koło łóżka. Otwieram ją i znajduję pudełeczko. Wyciągam z niego perłę od Peety i broszkę z kosogłosem. To pozwala mi się jeszcze trzymać rzeczywistości. Chowam perłę głęboko do walizki, bo uważam ją za najważniejszą ze wszystkich rzeczy, które zabieram, a broszkę wpinam pod dżinsową kurtkę. Ubieram jakieś wygodne adidasy, na włosach plotę warkocza. Zamykam drzwi i już miałam wychodzić z Wioski Zwycięzców, kiedy przypomniałam sobie, że nie wzięłam walizki. Walę się otwartą dłonią w czoło i wracam z powrotem. Po otwarciu drzwi robię zbędny hałas przewracając walizkę. Haymitch miał rację, jestem totalną sierotą, pokraką czy czymkolwiek innym. Tym razem mam ze sobą wszystko. Przed domem zastanawiam się, czy iść się pożegnać z Peetą i Haymitchem, ale przecież nie jadę tam na długo. Ostatecznie zostawiam kartkę na klamce drzwi wyjściowych, że wyjechałam i wrócę niedługo, gdyby ktoś coś chciał. Kieruję się na dworzec. Wchodzę pośpiesznie do pociągu do Dystryktu Siódmego i siadam na wolnym miejscu. Oddycham z ulgą, bo pociąg już praktycznie odjeżdżał. Myślę o tym, co pomyśli sobie Johanna, kiedy do mojej głowy wpada okropny fakt. No pięknie. Zapomniałam kupić biletu.

~~~~~~~~~~~~~

No więc oto trzeci rozdział! Do tych, którzy wyczekują Peetniss - spokojnie, już niedługo się pojawi, ale chciałabym jeszcze trochę namieszać, żeby było ciekawiej, a nie żeby od razu Katniss mogła być szczęśliwa. ;) Rozważyłam komentarz Niezgodnego Kosogłosa - masz rację. No więc rozdziały będą pojawiały się co tydzień w soboty, ale będą dłuższe. Mam nadzieję, że to dobre rozwiązanie. :) Zapraszam do komentowania i obserwowania, bo to bardzo motywuje, a ja wiem, że ktoś czyta mojego bloga. 

[edit. WAŻNE: Rozdział 4 nie pojawi się 25 lipca, bo wtedy przyjeżdżam z wyjazdu, ale postaram się go napisać jak najszybciej, aby był przed następną sobotą.]
Pozdrawiam, Paulina Mellark ♥ 


11 komentarzy:

  1. Wow, świetne. A ja już się cieszyłam, że coś zaiskrzy między Peetą a Katniss. Ach... naiwność.
    Jest ciekawie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam!
    ~Zuzmenka
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
    harry-potter-dalsze-losy-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super , dodaję do obserwowanych żeby śledzić na bieżąco ! Zapraszam też do mnie :)
    www.gameofpanem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Supi czekam na next :* ~ ewa
    PS dawaj Peetniss!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział! Jestem ciekawa spotkania Johanny z Katniss :D Ogólnie to są moje ulubione bohaterki *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, dopiero trzeci a ja jestem zachwycona, miło zaskoczona. Igrzyska bardzo lubię, tematyka jedna z moich ulubionych więc bardzo miło będzie mi się czytać. :)
    U mnie już piąty rozdział, i dziękuję za miłe słowa u siebie. Wyjazd był świetny ;)
    http://love-in-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity rozdział :)
    I bardzo ci dziękuję za dedykację, kochana
    Na początku było tak cudownie. Peeta i Katniss razem na łące... Kiedy dowiedziałam się, że Katniss zgubiła klucz byłam pewną że pójdzie do Peety. No cóż.. Mam nadzieję że jeszcze się doczekam ich szczęścia. Ciekawe co będzie w następnym rozdziale. Rozumiem że wyjeżdżasz więc poczekamy dłużej. A tak wgl miłych wakacji i do następnej notki. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow. Masz talent :) i te śmieszne sytuacje z Katniss :D bardzo fajne :) czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudowny ♥ Myślałam, że dasz już Peetniss a tu taka "niespodzianka" ;-; Haymitch jak zwykle rozbroił mnie swoim tekstem o Katniss jako sierocie, haha :D No i ten bilet, jejku xD
    Zaczęłam się bać, kiedy przeczytałam, że chcesz "namieszać" w ich życiu ;-; Mam nadzieję, że nie aż tak bardzo, chociaż będzie ciekawie :3
    Dawaj szybko nowy rozdział, dużo Peetniss i weny życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam witam! Właśnie zyskałaś nową czytelniczkę! :D
    Cóż mogę powiedzieć? To dopiero 3 rozdział a ja juz się zakochałam w tej historii *-*
    Po pierwsze: Katniss i Peeta - nic więcej nie trzeba dodawać! ;p
    Po drugie twoje rozdziały czyta się cholernie przyjemnie ;o masz naprawdę dobry styl pisania! Kocham twoje opisy uczuć Katniss ♡ Te koszmary i niepewność przy obecności Pity ;-; kocham takie momenty, ale łamią mi one jednocześnie serce :\
    (jestem pewna, że widziałaś zwiastun Kosoglosa cz.2 ;__; i ten moment ze sceny "Stay with me." ;-; to były najgorsze i najlepsze dwie minuty mojego życia jednocześnie xp)
    Ale wracając do tematu :) HAYMITCH! Matko dlaczego ja tak bardzo kocham tego gościa?:DD mam nadzieję, że będzie więcej takich momentów z nim w roli głównej xD
    Co jeszcze, hmm...czekam na "zrastanie się na nowo" i spotkanie z Johanną :D mam nadzieję, że pojawi się Gale i trochę namiesza, ale tak TROCHĘ. I że nie zrobisz z niego jakiegoś gnojka ._.
    Kocham kocham kocham! Szkoda ze nie będzie rozdziału dzisiaj, ale warto czekać :3
    // willow k.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję za tyle miłych słów! Nawet nie wiesz jak mi się teraz mordka cieszy. :D Tak widziałam zwiastun, zgadzam się z Tobą ;-;. Wróciłam do domu, więc rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj, ewentualnie jutro. Jeszcze raz dziękuję za Twój komentarz! :)

      Usuń

~ Bo nadzieja umiera ostatnia.

Hej! Jeśli przeczytałeś rozdział, nie zapomnij skomentować! To dla mnie wiele znaczy, bo wiem, że ktoś czyta mojego bloga. Komentować mogą również użytkownicy anonimowi. Dziękuję za pozytywne komentarze, jak i za krytykę. :)