środa, 15 lipca 2015

Rozdział 2 - "Zrobię wszystko, żeby go odzyskać"

Dedykacja dla Niezgodnego Kosogłosa. :)

Odzyskuję świadomość, a pierwsze co czuję to rwący ból głowy w miejscu uderzenia. Co się stało? Pamiętam tylko, że brałam prysznic, przez łzy i koszmar miałam zamazany wzrok, a następnie poślizgnęłam się i upadłam. Więc gdzie ja jestem?
Próbuję otworzyć oczy, ale zaraz je zamykam, gdy dociera do nich jasne światło. Syknęłam, bo jestem przyzwyczajona do ciemności lub do choćby ciemniejszego światła. Po jakiejś minucie moje oczy przyzwyczajają się do jasności i otwieram je. Mrużę je, ale po upływie jeszcze kilku minut w pełni otwieram oczy i przyglądam się miejscu, w którym się znajduję.
Pierwsze co widzę to biel. Wszędzie biel. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu się zauważam meble, białe jak ściany tej dziwnej sali. Nie jest ich dużo, tylko jakiś stolik z dwoma krzesłami, mała komoda i stolik nocny koło mojego łóżka, zresztą sala nie jest specjalnie wielka.
Podnoszę się powoli, przy czym towarzyszy mi ból głowy. Odruchowo przykładam rękę do skroni i czuję jakiś materiał. To bandaż. Dopiero teraz dociera do mnie, że jestem w szpitalu po wczorajszym upadku. Ale kto mnie tutaj przywiózł? Przecież sama tutaj nie przyszłam, logiczne. Jeszcze raz lustruję salę wzrokiem, ale nikogo nie ma. Zauważam na moich rękach kilka siniaków. Podnoszę kołdrę i oprócz siniaków na nogach widzę długą jasną koszulę szpitalną, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi. Chwila... przecież gdy się poślizgnęłam byłam po prysznicu, więc nie miałam na sobie ubrania. Staram się odrzucić od siebie myśl, że ktoś, kto mnie tu przetransportował widział mnie nago. Mimowolnie czuję na swoich policzkach rumieńce. Próbuję sobie wszystko przypomnieć.
Nazywam się Katniss Everdeen. Mam siedemnaście lat. Ponad dwa miesiące temu straciłam siostrę. Dwa razy wygrałam Igrzyska Głodowe, przez co śnią mi się koszmary. Odpędzał je Peeta Mellark, którego również straciłam. Byłam symbolem Rebelii, Kosogłosem. Przeze mnie tysiące ludzi straciło życie. 
Siedzę tak jeszcze chwilę, kiedy drzwi - białe, tak jak wszystko tutaj -  powoli się otwierają. Wpatruję się w nie i dostrzegam pielęgniarkę. Ma na sobie strój dla pielęgniarek i dziwną czapeczkę z czerwonym krzyżem. I tak dostrzegam w niej typową mieszkankę Kapitolu. Ma dziwną twarz, z pewnością przeszła operacje plastyczne, dziwne niebieskie włosy i lekko zielonkawą skórę. Mimo to wygląda całkiem przyjaźnie, no może gdyby nie miała tej zielonej skóry.
- O, widzę, że nasza pacjentka się obudziła - zaczyna z typowym Kapitolińskim akcentem. - Jak się czujesz?
- Trochę lepiej - mamroczę zachrypłym głosem. - Gdzie jestem?
Pielęgniarka śmieje się dziwnie.
- No jak to gdzie? W szpitalu, w Kapitolu - mówi głosem, jakby to było oczywiste jak to, że węgiel jest czarny.
Nie ukrywam zaskoczenia. W Kapitolu? Dlaczego tak daleko? Zdecydowanie wolałabym być w szpitalu w Czwórce, gdzie leczy moja mama.
- Kto mnie tu przywiózł? - jak na zawołanie do sali wkroczył Haymitch. Nie był tak pijany jak zawsze, ale trzeźwy też nie. - Haymitch! - wołam zachrypniętym i lekko zadowolonym głosem, że widzę kogoś, kogo znam.
Były mentor siada na krześle obok mnie i wpatruje się w mój prawdopodobnie zakrwawiony bandaż, ale nic nie mówi. Pielęgniarka podaje mi jakieś tabletki i wodę, a ja je szybko połykam. Byleby ból głowy ustąpił, bo zaraz nie wytrzymam. Po chwili jest lepiej.
- Co się stało? Jak się tu dostałam? - milion pytań kłębi mi się w głowie, która teraz jest bardziej zdolna do logicznego myślenia niż przed chwilą. Haymitch uważnie mi się przygląda, a jego usta układają się w dziwny uśmiech. Co jest takie śmieszne?
- No cóż. W nocy strasznie krzyczałaś. Po jakimś czasie nie mogłem wytrzymać, więc wstałem. Wtedy twoje krzyki ucichły. Zaniepokojony ruszyłem do twojego domu. Znalazłem Cię nieprzytomną w łazience - automatycznie się rumienię, bo to znaczy, że Haymitch widział mnie nago, co powoduje u mnie dziwny dreszcz, jednak po chwili się uspokajam i słucham dalej. - Prawie się wykrwawiłaś, uderzyłaś się prawdopodobnie o umywalkę. Zadzwoniłem więc po pogotowie, w tym czasie owinąłem Twoją ranę w twoją bluzkę, która leżała na ziemi. No i... - tu się zawahał i zrobił jakiś dziwny grymas. - Ciebie owinąłem w ręcznik. Potem przyjechało pogotowie i wywieźli cię tutaj.
Na moje policzki wypływa jeszcze większy rumieniec. Rozmyślam, ale do rzeczywistości przywraca mnie głos byłego mentora.
- Swoją drogą mogłabyś czasami ogolić nogi - Haymitch patrzy na jakiś punkt na ścianie. Myślałam, że bardziej nie mogę się zarumienić, ale jednak. Odruchowo przykrywam się jeszcze bardziej cienką kołdrą, która teraz sięga mi do ramion.
- Ile byłam nieprzytomna? - mówię, starając się nie zwracać uwagi na słowa byłego mentora, który teraz patrzy się na mnie.
- Dwa dni.
Dwa dni? Dwa dni?! Leżałam tu tak nieprzytomna przez dwa dni? Czuję, że ból głowy zaczyna powracać, więc kładę się z powrotem. Haymitch chyba to zauważa, rzuca ciche "jak będziesz czegoś potrzebowała, to wołaj", po czym wychodzi. Spoglądam za okno na wysokie budynki Kapitolu.
Nachodzą mnie wspomnienia. Te wesołe i te smutne. Widzę polowania z Gale'm, wybuch kopalni, w którym zginął mój tata, roześmianą Prim, oraz tą, kiedy jej ciało rozerwało się na strzępy, a jej usta ułożyły się jakby mówiły moje imię. Momentalnie moje oczy zachodzą łzami, a ja pozwalam im spłynąć. Widzę jeszcze jedno wspomnienie. Kiedy to umierałam przed piekarnią, a Peeta uratował życie moje i mojej rodziny, rzucając dwa spalone bochny chleba. Na to wspomnienie pojawia się głośny szloch, ale i mały cień uśmiechu, który zaraz znika, bo dociera do mnie, że straciłam mojego Chłopca z Chlebem. Tego, który odganiał moje koszmary tuląc do siebie, tego, który kochał mnie, a ja to odrzuciłam. Co mną kierowało? Bałam się tego uczucia, a teraz go nie zaznam. Tak bardzo chciałbym poczuć jego miękkie usta, jego zapach, jego silne ramiona, usłyszeć jego uspokajający głos. Nie wiem co on do mnie teraz czuje, prawdopodobnie mnie nienawidzi. Ale wiem jedno. Zrobię wszystko, żeby go odzyskać.

* * *

W szpitalu leżałam jeszcze przez jakiś tydzień, może więcej, nie wiem. Straciłam rachubę czasu, przez to, że każdy dzień wyglądał tak samo i prawie cały czas spałam. Oprócz spania od czasu do czasu coś jadłam, zazwyczaj to była jakaś bułka z masłem. Za każdym razem te bułki przypominały mi o Peecie. Muszę jednak stwierdzić, że on robi o niebo lepsze niż w Kapitolu. Teraz aż niedobrze mi się robi, jak o nich myślę. Jak mogłam je jeść? Ciarki przechodzą mi po plecach. Szczerze, to oczekiwałam czegoś lepszego od Kapitolu, ale nie będę się wtrącać. Przynajmniej po ranie nie ma ani najmniejszego śladu. 
Ważne, że jestem wreszcie w domu. Siedzę na kanapie z kubkiem gorącej czekolady, którą zrobiła Śliska Sae, nogi mam podkulone. Właśnie rozmyślam, jaka jestem samotna. Od czasu do czasu przychodzą mnie odwiedzić Haymitch czy Śliska Sae, raz na jakiś czas zadzwonię do mamy, ale każda rozmowa wygląda w ten sposób:
- Witaj, kochanie. Jak się czujesz?
- Dobrze, a co u ciebie?
- Jakoś leci. Wiesz, mam kolejnego pacjenta. Zadzwonię kiedy indziej. 
I tak zazwyczaj nie dzwoni. Wiem, że ma dużo na głowie, ale ja jestem jej córką, powinna poświęcić mi trochę czasu choćby na głupią rozmowę. Powinna wspierać mnie w tym trudnym momencie, bo na pewno wie co ja czuję, bo ona czuje to samo. Strasznie się zaniedbałam. W domu mam straszny bałagan, jestem coraz chudsza. 
Nie chce mi się już tu siedzieć. Odkładam pusty kubek na stolik. Ubieram coś luźniejszego, kurtkę od taty i buty myśliwskie. Kołtuny na mojej głowie zastępuje teraz warkocz. Zamykam drzwi na klucz, który wkładam do kieszeni kurtki i wychodzę. Na skórze czuję podmuch wiatru. W końcu jest koniec marca.
Sama nie wiem dlaczego, ale coś kusi mnie, żeby zajrzeć do Peety. Nie chcę, ale nogi same niosą mnie w kierunku jego domu. Jednak zatrzymuję się pod jego oknem. Jest otwarte, dlatego muszę zachowywać się cicho, nie chcę, żeby mnie usłyszał. Stojąc pod oknem od razu dociera do mnie zapach świeżego chleba, na co automatycznie oblizuję usta. Zerkam powoli do środka. Widzę go. Muszę stać na palcach, bo okno jest dosyć wysoko. Stoi tyłem. Ma na sobie biały fartuch, ten co zawsze. Jest cały w mące, oprócz złocistych blond włosów. Przyglądam się jak wyjmuje z pieca kilka bochenków chleba. Korci mnie, żeby coś mu powiedzieć, ale się powstrzymuję. Widzę jak jeden z bochenków upada na podłogę, a on coś mówi pod nosem, podnosząc chleb i parskam śmiechem, choć zaraz tego żałuję. Obraca się powoli w moją stronę, a ja szybko kucam, przez co tracę równowagę i upadam, głośniej niż bym tego chciała.
- Kto tam jest? - słyszę jego słodki głos, który uspokajał mnie, gdy miałam nocne koszmary i w moim oku zaczyna kręcić się łezka. Podchodzi powoli do okna, a ja zrywam się do biegu. Wstaję i uciekam tam, gdzie chciałam iść wcześniej - do lasu. Chyba nie zdążył mnie zauważyć, przynajmniej taką mam nadzieję. Przechodzę przez ogrodzenie, nawet nie nasłuchując charakterystycznego brzęczenia. Nie biorę łuku. Po prostu zagłębiam się dalej w las. Tak za tym tęskniłam.
Jakiś czas potem, może z godzinę lub dwie, siedzę opierając się o korę jakiegoś drzewa. Nie myślę o niczym innym, wsłuchuję się w śpiew ptaków. Jest tak cicho i przyjemnie, że zamykam oczy na nic nie zwracając uwagi. Otwieram je szeroko, gdy słyszę głośny odgłos łamanej gałęzi. 

~~~~~~~~~~~~~

No więc tak prezentuje się drugi rodział! :D Jestem z niego w miarę zadowolona. Chciałabym Wam podziękować za komentarze i obserwacje, bo to bardzo motywuje, dlatego teraz zachęcam do tego samego. :) Póki są wakacje rozdziały będą pojawiały się 2-3 razy na tydzień, ale nie mogę Wam tego obiecać w czasie roku szkolnego, choć z pewnością będę się starała dodawać chociaż 1 rozdział na tydzień. Proszę o ocenę rozdziału i wytknięcie wszelakich błędów. Co do designu - trochę go poprawiłam, wygląda lepiej, ale to dalej jest nie to. Ale obiecuję, że mam zamiar coś z tym zrobić, jednak to może trochę potrwać. :P

Pozdrawiam, Paulina Mellark ♥


13 komentarzy:

  1. Co do wyglądu bloga- jest znacznie lepiej. Podoba mi się :)
    Rozdział napisany dobrze, nie zauważyłam błędów.
    Czekam na konfrontację Peeta-Katniss, więc pisz szybciutko :)
    Pozdrawiam.

    P.S. Na moim blogu też pojawił się drugi rozdział, więc jeżeli masz ochotę, możesz wpaść i ocenić:
    dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
    harry-potter-dalsze-losy-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. H ah ah ah ah Właśnie odkryłam twojego bloga i mnie oczarowal *.* A ten komentarz haymitch o nogach był rozwala jacy xD ale mam pytanie WHERE IS PEETA??! ? ! ? ! ? ! ? ! ? ! Czekam na next :* ~ ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na końcu rozdziału :D Ale będzie go więcej w następnych postach ;)

      Usuń
  3. Dziękuję za dedykację :*
    Ach, wiedziałam, że ten rozdział będzie świetny :D Na miejscu Katniss również bym była zażenowana. Peeta! Czekałam na niego z niecierpliwością. Mam nadzieję, że będziesz łaskawsza i nie zrobisz z niego potwora, tak jak ja postąpiłam w jednym z rozdziałów (co mnie podkusiło... następnym razem zrobię z niego kochasia :3). XD
    A może będziesz pisać dłuższe rozdziały na jeden tydzień? Wtedy wena lepiej pracuje, a poza tym możesz trzymać czytelników w napięciu ;)
    Pozdrawiam! :*
    Niezgodny Kosogłos

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jakie błędy mamy ci wytykać? Nie popełniasz przecież żadnych. To co piszesz ma sens i bardzo wciąga. Nie mogę się doczekać spotkania Katniss z Peetą. I jestem ciekawa kto złamał tą gałąź na końcu rozdziału. Mam nadzieję, że nie Gale bo zwariuję. Czekam na następny wspaniały rozdział :)
    Twoja nowa czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  5. dopiero trafiłam na Twojego bloga i właśnie biorę się za czytanie ! zapraszam też do mnie :)
    www.gameofpanem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. dopiero trafiłam na Twojego bloga i właśnie biorę się za czytanie ! zapraszam też do mnie :)
    www.gameofpanem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że komentuję z takim opóźnieniem, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe :3
    Rozdział wspaniały, nie potrafię znaleźć żadnych błędów. Czytając go, czuję się tak, jakby sama Collins go pisała ^^
    Haymitch mnie rozwalił xD On po prostu jest moim góru :D No i mam nadzieję, że to Peeta złamał tę gałąź, bo on w lesie nie potrafi cicho się zachowywać xD
    Pozdrawiam i życzę weny ♥
    K. G.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać jak to by było czytać opowiadanie fan-fiction, o tematyce nie Peetniss, ale...Hayniss XD Pozdrawiam :
    ~ R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, haha :D Leżę i nie wstaję ;p A wiesz, nawet czytałabym, to mogłoby być ciekawe XD

      Usuń
  9. Zastanawia mnie jak ten facet mógł usłyszeć, że dziewczynie coś się dzieje i jak oni się dostali do szpitala w Kapitolu, jest to jakiś teren w mieście, jakiś sektor, czy co to jest? Jakimś portalem się tam dostali, rakietą, samochodem? Wiem, że zadaje dużo pytań, i że jestem cholernie niemrawy, ale uprzedzałem, że tak będzie, bo nie czytałem trylogii z której FF tworzysz. Jednak wydaje mi się, że każde opowiadanie, nawet FF powinno być możliwe do przeczytania przez nowego odbiorcę, tego, który z pierwowzorem nie miał nic wspólnego, dlatego ja się nie wycofuje i nie marudzę, tylko będę się dopytywał i może dzięki temu jakoś ułatwiał pozostałym lub tobie dam do zrozumienia na co powinnaś zwrócić większą uwagę.
    Poza tym ładne opisy, zgrabne przejścia z jednej sceny do drugiej, a wspomnienie chłopca od chleba niemal mnie wzruszyło, a mnie niełatwo wzruszyć. Nie rozumiem tylko dlaczego ona się przed nim ukrywa, czemu z nim nie porozmawia. Co takiego się między nimi wydarzyło?

    Jutro postaram się nadrobić ;-)

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już postaram się wszystko sprostować. Haymitch usłyszał, że Katniss krzyczy, ponieważ w miejscu, w którym mieszkają (czyli w Wiosce Zwycięzców) domy są niedaleko od siebie i on mieszka kilkanaście metrów od niej.
      Kapitol to stolica państwa o nazwie Panem. Wokół Kapitolu znajduje się Trzynaście Dystryktów, główna bohaterka mieszka w Dwunastym Dystrykcie. Są to takie odpowiedniki miast, ale większe.
      W sumie to napisałam, że zabrało ją pogotowie, ale nie uwzględniłam jakim pojazdem, masz rację. Powiedzmy, że przyleciał po nią poduszkowiec, bo to najszybszy transport z Kapitolu, a ją musieli szybko zawieźć do szpitala.
      Ogólnie chodzi o to, że Peeta podczas wojny był torturowany i osaczany* w Kapitolu, przez co znienawidził Katniss i uważał ją za zmiecha**. W Trzynastym Dystrykcie, gdy został uratowany, próbował udusić Katniss. Po rebelii wrócili do Dwunastego Dystryktu i stracili kontakt. Everdeen uważa, że Peeta jej nienawidzi, ale ona zrozumiała, że go kocha.
      Dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że wytłumaczyłam to, co było niejasne.
      *osaczenie - rodzaj tortury stosowanej przez Kapitol, polegający na przywoływaniu pozytywnych wspomnień, a następnie modyfikowaniu ich za pomocą jadu gończych os (czyli po prostu zmutowanych os). Nie da się całkowicie odwrócić efektów tych tortur.
      **zmieszaniec (w skrócie zmiech) - stworzenie genetycznie zmodyfikowane w laboratoriach Kapitolu, gdzie były tworzone. Znane rodzaje zmiechów to m.in. głoskółki, osy gończe, małpy z 75 igrzysk, czy ludzie wilki.

      Pozdrawiam, Paulina Mellark.

      Usuń
    2. Super, tylko to co tutaj wyjaśniłaś, powinno być jakoś wplecione w opowiadanie ;-)
      Pozdrawiam i właśnie przybyłem przeczytać trzeci rozdział, a być może uda mi się dziś wszystkie nadrobić ;-)

      j-i-s.blogspot.com

      Usuń

~ Bo nadzieja umiera ostatnia.

Hej! Jeśli przeczytałeś rozdział, nie zapomnij skomentować! To dla mnie wiele znaczy, bo wiem, że ktoś czyta mojego bloga. Komentować mogą również użytkownicy anonimowi. Dziękuję za pozytywne komentarze, jak i za krytykę. :)