sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 5 - "Jeszcze się zobaczymy"

Dedykacja dla Willow K. :) Uwaga! Jeśli pojawiają się białe paski, to musicie zaznaczyć je prawym przyciskiem myszki, albo czytać na telefonach. Nie mam pojęcia, czym jest to spowodowane. :/

Budzę się dosyć późno. Słońce rzuca promienie przez okno, które jeszcze kilka godzin temu wpuszczało poświatę księżyca. Spoglądam na krzesło, a widok, jaki zastaję mnie zaskakuje. Johanna dalej siedzi, a raczej śpi na krześle, a jest w takiej pozycji, że nie wiem, jakim cudem jeszcze nie spadła. Uśmiecham się pod nosem. Dopiero teraz zauważyłam, że dalej trzymam ją za rękę, więc wypuszczam ją z uścisku. Przeciągam się. Nie śniły mi się koszmary. Nawet się wyspałam. To była zdecydowanie najlepsza przespana noc w ciągu ostatnich miesięcy. Niechętnie wstaję i idę pod prysznic. Zimna woda zmywa ze mnie pot, a ja cały czas myślę, o tym co wczoraj powiedziała mi Johanna. Z pewnością się nie myliła. Ubieram na siebie szare spodenki i fioletową bluzkę na ramiączkach, bo jest dzisiaj wyjątkowo ciepło. Myję jeszcze pośpiesznie zęby, włosy związuję w wysokiego kucyka i schodzę na dół, do kuchni. Zrobię śniadanie, chcę podziękować Johannie za to, co dla mnie robi. W szafce znajduję jakąś starą książkę kucharską, co mnie dziwi, ale postanawiam z niej skorzystać, bo kucharka ze mnie taka, jak z Peety łucznik. Jakieś dwadzieścia minut potem na stole leżą dwie porcje omletów, prawie nieprzypalonych, z owocami, a do tego dwa kubki ciepłego kakao. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Zjadam swoją porcję, a kiedy kończę, na dół schodzi Johanna, zatykając buzię ręką i wydając z siebie dźwięk ziewania. Wchodzi do jadalni, zatrzymuje się rozglądając się po stole, wzrusza ramionami i siada naprzeciwko mnie. Jakby się waha i patrzy na mnie z podejrzeniem, ale lekko się uśmiecha. 
- No co? Ja zjadłam i jeszcze żyję, więc spokojnie - zaczynam się śmiać, Johanna robi to samo i zabiera się za swoją porcję. Ja w tym czasie idę umyć naczynia. Talerz i kubek wycieram i odkładam do szafki, następnie z powrotem dosiadam się do stolika. Ona na mnie nie zwraca uwagi, bo jest zajęta jedzeniem swoich omletów.
- Nie zatrułaś się? - mówię szczerząc do niej zęby, kiedy kończy jeść. Johanna tylko prycha, przewraca oczami i idzie po sobie pozmywać. Skradam się do niej od tyłu i kładę jej dłonie na ramionach. - Bu!
Odsuwam się i patrzę ze śmiechem na efekt. Johanna podskoczyła wypuszczając kubek do zlewu, a teraz łapiąc powietrze, próbuje się uspokoić, obdarowując mnie morderczym spojrzeniem, ale na jej ustach można dostrzec minimalny cień uśmiechu.
Kiedy się uspokoiła rzuciła "idę się przebrać, zaraz wracam", po czym poszła na górne piętro. Ja w tym czasie usiadłam na kanapie w salonie i z nudów włączyłam telewizor, którego od dawna nie oglądałam.
Włączyłam pierwszy lepszy kanał. Na ekranie pokazują reklamę pasty do zębów z Enobarią. Prycham. Tak sobie wypiłowała zęby, że jestem ciekawa jak ona je myje. Na następnym programie pokazują jakieś powtórki z rebelii. Wzdrygam się na samo wspomnienie i czym prędzej przełączam dalej. Moda z Kapitolu, wywiady z gwiazdami, których nikt nie zna, reklamy durnych rzeczy... chyba wiem dlaczego przestałam oglądać telewizję. W końcu trafiam na coś, co sprawia, że moje oczy się wytrzeszczają i pochylam się, żeby sprawdzić, czy dobrze widzę. Jednak moje oczy nie kłamią. Czyli Gale dorabia sobie na wywiadach w telewizji. Niedobrze mi się robi, gdy na niego patrzę. W tym samym momencie schodzi Johanna.
- O, twój kuzyn jest w telewizji? - mówi ze złośliwym, typowym dla siebie uśmiechem.
- Proszę cię. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Żałuję, że w ogóle go znam - zamykam oczy czekając na atak płaczu, bo to przez niego moja siostra nie żyje. Jednak łzy nie nadchodzą, a jedyne co mnie wypełnia to gniew. Gniew tak wielki, że mogłabym trafić z nim na arenę po raz kolejny, ale tylko po to, żeby usłyszeć huk obwieszczający jego śmierć. Zaciskam zęby i dłonie, żeby powstrzymać się przed rzuceniem na telewizor i wrzeszczeniem obelg pod jego adresem.
- Spokojnie, to nie ma sensu. Gale jest na ekranie - mówi Johanna, jakby czytała mi w myślach. - Zniszczeniem telewizora nie zrobisz mu krzywdy.
Znowu ma rację, więc zaciskam w rękach poduszkę, żeby nią rzucić, ale zamiast tego przyciskam ją do twarzy i opadam bezwładnie na kanapę. Dopiero teraz pojawia się szloch. Mason przynosi mi paczkę chusteczek, a następnie odchodzi, żebym mogła się uspokoić. Jestem jej za to wdzięczna, nie mam ochoty teraz na rozmowy, bo ponownie ogarnęła mnie rozpacz po stracie Prim.
Po upływie około pół godziny w końcu się uspokajam. Leżę na boku i wpatruję się w jakiś punkt na ścianie. Do rzeczywistości przywraca mnie dzwonek do drzwi. Powoli podnoszę się do pozycji siedzącej. Ktokolwiek przyszedł odwiedzić Johannę, przestraszyłby się jakby zobaczył mnie w takim stanie. Poprawiam włosy i bluzkę, a łzy z policzków wycieram w chusteczkę. W tym czasie Johanna idzie otworzyć drzwi. Siadam na kanapie i czekam.
Po chwili Mason wraca razem z Annie. Podrywam się z kanapy, żeby się z nią przywitać i staję przed nią, przypomniawszy sobie, że jest w ciąży. Obejmuję ją lekko i uśmiecham się.
- Annie, co tutaj robisz? - mówię. Cieszę się, że mogę ją zobaczyć. Przyglądam się jej. Brązowe włosy upięte są w kucyka, zielone oczy wyglądają normalnie, mimo tego co przeszła. Pewnie przez to, że będzie miała syna, nie popadła jeszcze w depresję.
- Przyjechałam odwiedzić Johannę. Nie wiedziałam, że tutaj będziesz - uśmiecha się do mnie ciepło i przenosimy się na kanapę. Mason siada na fotelu, jak zawsze. - Co u ciebie?
- Świetnie - rzucam szybko, patrząc ukradkiem na Johannę. Ta nie wydaje się zainteresowana moim kłamstwem, więc odwracam się z powrotem do Annie. - Na kiedy masz termin porodu? - nie wiem, czy to pytanie jest stosowne, ale chcę jak najszybciej zmienić temat.
- Za niecały miesiąc - odpowiada i ponownie się uśmiecha. Wydaje się być... normalna? Była niestabilna psychicznie i to na pewno nie zniknęło, ale wygląda o wiele lepiej niż kiedyś. Kiedy ponownie się odzywa, zwraca się do Johanny. - A co u ciebie?
- Po staremu - odpowiada wymijająco Mason.
Resztę dnia spędzamy na rozmawianiu o różnych nudnych rzeczach, unikamy jednak tematu przeszłości. Żadnej z nas na chwilę obecną się to nie uśmiecha. Annie będzie spała w pokoju obok mnie. Wieczorem idę do swojego pokoju. Powtarzam wczorajsze czynności, po czym kładę się w łóżku. Wtulam się w poduszkę i próbuję zasnąć, ale nic z tego. Johanna przyszła i bez słowa zrobiła to, co wczoraj wieczorem, mimo tego, że się nie wierciłam. Chwyciłam jej rękę, szepnęłam ciche "dziękuję" i zasnęłam.

Kolejne dni i noce wyglądały tak samo. Jestem wdzięczna Johannie, bo to krzesło z pewnością nie jest wygodne i odkąd tu przyjechałam, ani razu nie śniły mi się koszmary. Jutro wyjeżdżam z powrotem do domu. Nie chcę zostawiać Johanny i Annie, która zresztą jedzie niedługo po mnie. Brak świeżego powietrza zaczął mi dokuczać, więc postanowiłam pozwiedzać Dystrykt Siódmy, bo nigdy nie miałam okazji tego zrobić.
- Idziemy? - pytam, stojąc przed drzwiami i czekając, aż się ubiorą.
- Tak, chodźmy - odpowiada Annie, zakładając drugiego buta, a przez wielki brzuch omal się nie przewraca. Szybko do niej podchodzę i łapię ją za rękę, pomagając jej utrzymać równowagę. - Jestem już gotowa.
Uśmiecham się do niej i otwieram drzwi, żeby Annie i Johanna wyszły pierwsze. Mason składa teatralny ukłon i przechodzi za Annie. Przewracam oczami i schodzę po kilku schodkach na chodnik, a Johanna zamyka drzwi.
- Pokażę Wam las w pobliżu, jest naprawdę piękny - Mason wydaje się być podekscytowana, tym, że może nas oprowadzić. Nie sprzeciwiam się, właśnie chciałam go zobaczyć.
Idziemy uliczkami Dystryktu Siódmego. Jest tu naprawdę ładnie, a cudowna woń drzew roznosi się wszędzie. Gdy ją wdycham, od razu czuję się lepiej. To jeden z moich ulubionych zapachów. Zewsząd otaczają nas topole, świerki czy leszczyny, drewniane domki i ludzie wracający z pracy. Niektórzy się dziwnie na nas patrzą, jakby z niedowierzaniem. Staram się nie zwracać na nich uwagi. W końcu dochodzimy na miejsce. Stoimy przed metalową bramą z ozdobnikami w kształcie roślin. Jest tu o wiele więcej drzew i choinek, których nawet nie potrafiłabym nazwać. Ten widok jest dla mnie uspokajający, niemalże czuję się jak kiedyś. Ale nie ma ze mną Gale'a, a jest Johanna i Annie, co mnie cieszy. Nie potrafiłabym na niego patrzeć tak jak kiedyś.
- Uważajcie, żeby się nie zgubić - zaśmiała się Mason. Ona zdecydowanie też lubi takie leśne  klimaty, wydaje się być tutaj taka... łagodna. Gdybym jej nie znała, teraz pomyślałabym, że jest delikatna.
Ona i Annie usiadły na jednym z przewróconych drzew, przy wejściu do lasu. Ja postanowiłam iść trochę dalej. Nie zwracając uwagi na to co mówiły, oddaliłam się w głąb gęstwiny. Pod moimi stopami chrzęszczą połamane gałązki, w tle świergotają ptaki.
Jestem już całkiem daleko od moich przyjaciółek, ciszę przerywają tylko śpiewy słowików, szeleszczące wiewiórki w liściach i dzięcioły stukające dziobami o drzewa. Siadam, opierając się plecami o korę sosny i wpatruję się w piękno przyrody. Na ten widok, kąciki ust same mi się podnoszą. Siedzę tak jakiś czas, praktycznie się nie ruszając. Gdy słyszę dźwięk znajomego głosu, od razu otwieram szeroko oczy i podnoszę się z ziemi.
- Cześć, Kotna - jego ton brzmi inaczej. Nie jestem w stanie nawet go określić, ale to nie ten sam ton, który słyszałam kiedyś. Rozglądam się na wszystkie strony, w poszukiwaniu jego sylwetki.
Czuję, jak serce łomocze mi w piersi, mój oddech jest przyśpieszony i nierówny. Co on robi w Siódmym Dystrykcie? Katniss, uspokój się. Nie, nie potrafię. Wreszcie go dostrzegam, zamieram na jego widok. Stoi pomiędzy drzewami, kilka metrów ode mnie, ale się nie rusza. Próbuję się wycofać, ale wpadam na drzewo. Zaczynam się pocić, choć sama nie wiem czego się boję. To tylko mój przyjaciel. To mój były przyjaciel, teraz nie chcę go znać, po tym jak przyczynił się do śmierci mojej siostry. Na samą myśl o tym, czuję jak łza kręci mi się w oku. Prim na pewno nie chciałaby, abym płakała, więc dla niej będę odważna, przynajmniej spróbuję. Sama się sobie dziwię, ale staję prosto i pomimo tego, że i tak się boję, przybieram pewny siebie wyraz twarzy.
- Co tutaj robisz? - mój głos brzmi stanowczo, ale zarazem drży. Ręce zaczynają mi się trząść. Ogarnij się, Katniss. Jesteś Kosogłosem, wywalczyłaś wolność, a boisz się byłego przyjaciela? Tak. Odrzuciłam jego uczucie, a kiedy spuścił bomby na niewinne dzieci, zrozumiałam, że on nie powstrzyma się przed zrobieniem krzywdy. Tym bardziej mi.
On uśmiecha się drwiąco i zaplata ręce na klatce piersiowej.
- Przestań, Kotna. Jesteśmy przyjaciółmi, nie pamiętasz? - jego słowa dodały mi pewności siebie. Czuję złość, wypełniającą całe moje ciało.
- Nigdy nie byłeś moim przyjacielem i nie waż się mnie tak nazywać - cedzę przez zaciśnięte zęby. Dłonie zaciskam w pięści. Boję się, ale nie chcę tego okazywać. Nie mogę pokazać mu, że jestem słaba. - Pytam się, co tutaj robisz? - kiedy nic nie mówi, zaczynam się denerwować. - Odpowiadaj!
- Mnie tutaj nie ma - oznajmia, a ten dziwny uśmiech nie znika z jego twarzy. Jego odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. Widzę go, przecież nie jest wytworem mojej wyobraźni. Nie wiem skąd mam tyle odwagi, ale podchodzę do niego i dzieli nas niecały metr. Zachowuję poważny wyraz twarzy. Patrzę mu w oczy, a jego następne słowa wyprowadzają mnie z równowagi. - Dalej jesteś zła? Przecież nic takiego się nie stało, dystrykty są wolne.
Przesadził. Bez namysłu pokonuję oddzielającą nas odległość, biorę zamach i kiedy chcę go uderzyć, moja ręka przez niego przelatuje. Odskakuję do tyłu, przestraszona tym, co się przed chwilą stało. Patrzę na moją rękę, potem znowu na Gale'a, który teraz śmieje się z wyższością.
- Mówiłem, że mnie tu nie ma. Spokojnie, nie chcę zrobić ci krzywdy - dopiero teraz zaczynam kojarzyć fakty. To nie Gale, tylko jego hologram. Otwieram szeroko oczy. Nie mam pojęcia, skąd się wziął tutaj jego hologram, ale chcę stąd jak najszybciej uciekać. Powstrzymuję się.
- Czego ode mnie chcesz? - udaje mi się wykrztusić te słowa. Niezależnie od tego, czy to prawdziwy on, i tak się boję. Przecież może się ukrywać gdzieś niedaleko.
- Ja? - śmieje się dziwnie. - Ja chcę się zemścić, za to, że wybrałaś tego piekarzyka, czy kim on tam był - odpowiada.
- To nie twój interes - znowu czuję złość, oddycham ciężko. - Zabiłeś moją siostrę, nie dziw się - dodaję, ale mój głos się łamie, a po policzku spływa łza. Miałam mu nie okazywać słabości! Karcę się za to w duchu i pospiesznie wycieram łzę, zanim poleci kolejna. On nie wydaje się przejęty moimi słowami. Już chce coś powiedzieć, gdy dociera do nas głos Johanny.
- Katniss? Katniss! Gdzie jesteś? Miałaś się nie zgubić, ciemna maso - woła poirytowana.
Odwracam się, ale nigdzie jej nie widzę, więc z powrotem kieruję wzrok na hologram.
- Jeszcze się zobaczymy - rzuca szybko i znika, kiedy Mason jest niedaleko. Rozglądam się jeszcze przez chwilę z zaskoczeniem. Zniknął. Może to był wytwór mojej wyobraźni? Z jednej strony cieszę się, ale z drugiej strony chciałabym wiedzieć co miał mi do powiedzenia. Wciąż rozdygotana przez to, co przed chwilą miało miejsce idę w kierunku mojej przyjaciółki. Kiedy się odnajdujemy, rzucam się jej w ramiona. Ona mnie odsuwa na odległość ramion i patrzy na mnie pytającym wzrokiem, ale nie chcę jej o tym mówić. Po co mam robić komuś dodatkowe problemy? Wymyślam coś na szybko.
- Przepraszam, zabłądziłam. Wracajmy, ściemnia się. Muszę się jeszcze spakować - ona tylko kiwa głową i bez słowa ruszamy do wyjścia z lasu. Uwielbiam ją za to, że nie miesza się w nieswoje sprawy, bynajmniej nie zawsze.
Wieczorem jestem już spakowana, zostawiłam tylko rzeczy, które jutro ubiorę. Nie mogę przestać myśleć o sytuacji, która miała dzisiaj miejsce. Po zjedzeniu kolacji od razu poszłam się położyć. Potem przyszła Johanna i ponownie usiadła przy mnie na krześle, jak każdego wieczoru.
- Jutro przynajmniej nie będę musiała spać na krześle - parsknęłam śmiechem. Nie wątpię, że nie jest jej tutaj za bardzo wygodnie. Chwyciłam ją za rękę i zasnęłam, jednak nie była to spokojna noc. 

Jestem na polowaniu, ale odpoczywam, obok mnie siedzi Gale. Nic nie robię sobie z jego obecności. Nie rozmawiamy, tylko wpatrujemy się w drzewa. Ku mojemu zaskoczeniu, Gale przysuwa się bliżej mnie i stykamy się ramionami. Chcę się odsunąć, ale on obejmuje mnie jedną ręką. Kiedy mam zamiar zapytać go co robi, próbuje mnie pocałować, ale go odpycham i gwałtownie wstaję. Patrzy się na mnie z niedowierzaniem, a ja czuję się zdezorientowana. Po chwili wygląda jakby chciał mnie zabić i rzuca się na mnie. Szamoczemy się na ziemi, tłukę go pięściami, a on szarpie mnie za włosy i przygniata do ziemi. Po chwili wyciąga nóż. Sytuacja wygląda dokładnie tak, jak na Uczcie przy Rogu Obfitości na moich pierwszych igrzyskach, kiedy Clove mnie zaatakowała. Rozcina mi skórę, a ja zaczynam wrzeszczeć, ale na nic. Uśmiecha się z nienawiścią, po czym pozbawia mnie życia. 

Budzę się z wrzaskiem, moje palce mocno zaciskają się na ręce Johanny, która również się obudziła, słysząc mój krzyk. W końcu siedzi obok mnie. Chwilę potem do pokoju wbiegła Annie. Głupio mi, że ją wystraszyłam, nie powinna się denerwować. Dysząc ciężko, wreszcie się uspokajam.
- Przepraszam, śnił mi się koszmar - mówię, wpatrując się w gwiazdki na kołdrze. - Nie chciałam was obudzić. 
Annie siada na łóżku obok mnie i sprawdza moje czoło. Nie mam gorączki, ale nie opieram się. Na zegarku widzę, że jest około siódmej rano, za niedługo mam pociąg. Poza tym i tak już nie zasnę. Odrzucam kołdrę i idę się umyć. Nie zwracam uwagi na moje przyjaciółki, które wpatrywały się we mnie z zatroskanym wzrokiem. Ubieram błękitny sweterek i szare jeansy. Włosy plotę w warkocza, myję zęby i idę na śniadanie. 
W jadalni zastaję Johannę i Annie, które jedzą naleśniki z syropem czekoladowym. Bez słowa dosiadam się do nich i zabieram się za swoją porcję, której po kilku minutach nie ma.  Przez następne kilka godzin rozmawiamy i spędzamy wesoło czas. Niby nie chcę od nich wyjeżdżać, ale z drugiej strony będę miała okazję porozmawiać z Peetą. 
O dwunastej przyszedł czas na pożegnania, czego nienawidzę. Zawsze boję się, że to może być ostatnie pożegnanie, choć jest to mało prawdopodobne. Przytulam Annie, szczególnie uważając na jej brzuch. Ona się do mnie uśmiecha smutno, pewnie też nie chce się żegnać. Kiedy podchodzę do Johanny,  ku mojemu zdziwieniu, rzuca mi się na szyję. 
- Trzymaj się, ciemna maso - śmieję się krótko, odwzajemniając uścisk. 
- Ty też, Mason.
- Kiedy próbujesz być złośliwa, jesteś co najwyżej śmieszna - szepcze mi do ucha, na co się uśmiecham pod nosem. 
Biorę walizkę i idę na stację. Mam nadzieję, że będę miała okazję spotkać się z nimi niebawem. Kupiłam bilet i wsiadłam do pociągu, który jeszcze kilka minut stał. Przez całą podróż rozmyślam o tym, co powiem Peecie, co będę robić w Dwunastym Dystrykcie i o słowach Gale'a. 

~~~~~~~~~~~~~

Chciałabym Wam bardzo podziękować za ponad tysiąc wyświetleń na blogu i miłe słowa odnośnie nowego szablonu, który zawdzięczam StrayHeart z Zaczarowanych Szablonów. :) Pod poprzednim postem znalazły się 22 komentarze. Jedyne słowo jakie przychodzi mi na myśl to WOW. <3  Muszę Was też poinformować, że istnieje możliwość, iż następny rozdział pojawi się dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam, ale może uda mi się napisać posty i opublikować je automatycznie. W lewej kolumnie dodałam gadżet "Propagity", gdzie piszę ważne informacje odnośnie bloga, np. kiedy pojawi się następny rozdział. Przepraszam, jeśli zamiast tekstu pojawiają się białe kreski (na komputerach), ale nie wiem, czym jest to spowodowane. W takim przypadku trzeba zaznaczyć to lewym przyciskiem myszki, lub czytać na telefonach. :/ Zachęcam do komentowania i obserwowania. :) 
PS: Nie chcę pisać kolejnego opowiadania z Gale'm psychopatą, który robi Katniss krzywdę [nie lubię pisać tego słowa ;p]. Tak tylko mówię, bo do Gale'a nic nie mam, pomimo tego, że wolę Peetę. Po prostu chcę zrobić tak, że on będzie starał się przekonać Katniss, by wybrała jego (ale nie tak nachalnie, jakby miał coś z głową). A, no i będzie chciał zemsty, jak już napisałam, ale nie takiej jak na niektórych blogach. :>
Pozdrawiam, Paulina Mellark. ♥ 


12 komentarzy:

  1. Doprawdy, już się obawiałam, że znowu zostanie poruszony wątek Gale'a, który będzie chciał zamordować Katniss. Skoro nie będzie się zbytnio narzucał, to co wymyśli? Jakie są jego plany? I tak groźba :o
    Johanna to moja ulubiona bohaterka, dlatego i tym razem mnie nie zawiodła. Kocham jej sposób bycia, jak można jej nie lubić? Ach, jej teksty <3
    Tak trochę mi szkoda Katniss, że tak przeżywa całą sytuację ze swoim "przyjacielem". Na dodatek Annie wpadła z wizytą - nie spodziewałam się jej akurat w tym momencie. Podejrzewam, że opiszesz wielki dla niej dzień ;)
    Wiesz, iż z każdym tygodniem piszesz coraz lepiej i ciekawiej? To jest ważna sprawa, robić postępy. Gratuluję! Czasami jest na odwrót, ale Ty dałaś sobie radę. Tak trzymaj!
    Zasługujesz na więcej wyświetleń, uwierz mi. Twoje opowiadanie jest fan-ta-sty-czne. Akurat nie mogłam spać, więc włączyłam sobie internet i co ja widzę? Nowy rozdział! A już miałam plany oblegać blogera dopóty, dopóki nie pokaże się Twój rozdział XD
    Wracaj szybko :) już nie mogę się doczekać kolejnej części :D
    Pozdrawiam, Niezgodny Kosogłos z kosoglos-zyje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kurde, ale jesteś szybka :D Uwielbiam Twoje komentarze <3 Tak myślałam, że Annie będzie zaskoczeniem ;) Mam już prawie napisany kolejny rozdział i może uda mi się go wstawić automatycznie :> Twoje opowiadanie też jest fantastyczne, dlatego lepiej pisz następny rozdział, żebym miała co czytać przed wyjazdem XD Również pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. Na wstępie napisze, że cieszę się, że nie zrobisz z Gale'a jakiegoś chorego..krzywdziciela ;.; Normalnie mam już dosyć historii, w których Gale to taki zagubiony diabełek ;cc
    Boję się tylko, że Gale myśli o zemście ogólnej..np. na Peecie albo zadał się z jakimiś niewłaściwymi ludźmi i zrobi jakieś głupstwo ! ;c nein !
    No, ale bloga czytam. Ładnie piszesz. Czekam NA WIĘCEJ ! ;D
    PS. co do tych kresek.. próbowałaś to wkleić "jako zwykły tekst", np o linijkę wyżej ? w sensie np. w ostatniej linijce nie podkreślonego na biało tekstu w Twoim rozdziale? Myślę, że wtedy tekst wkleiłby się w normalnym wyglądzie ;3 no, ale mimo wszystko nie przeszkadzało mi to w czytaniu. Dodaj następny rozdział jak najszybciej, chociażby zakreskowany ! <3333
    + + + Aleś Ty słowna *u* pierwszy sierpnia, to pierwszy sierpnia, mogłaś być zła i wstawić nam to wieczorem, a tu wstaję i taka miła niespodzianka !
    Pozdrawiam :
    ~ Ringeril =^.^= z bloga : igrzyskaaaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam, ale dalej pojawiają się białe kreski. Nie mam pojęcia czym jest to spowodowane. :c Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  3. Wow, rozdział niesamowity *-* Czytam go z otwartą szczęką aż do samej podłogi xD Kompletnie nie spodziewałam, że Katniss może spotkać Gale'a, a tym bardziej, że to będzie jego hologram o.O Matko, skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły?
    Życzę weny i czekam na wyznanie Katniss, co czuje do Peety :3
    Pozdrawiam i buziaki ;* ♥
    K. G.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jak zawsze ;) wiesz... jak masz już napisany rozdział to możesz wstawić jakiś bonusik ;** nie mogę się doczekać spotkania katniss i peety! Weny życzę ~ ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, rzeczywiście mamy "podobną wenę", tak jak pisałaś :D
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Kompletnie zapomniałam, że 1 sierpnia miał być nowy rozdział.
    Ja też nie zamierzam robić z Gale'a "psychopaty" i cieszę się, że myślisz podobnie jak ja. Fakt, nienawidzę gościa, ale robienie z niego chorego gwałciciela nie jest w porządku.
    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale w końcu doczekamy się Peetniss! :D
    ~Zuzmenka
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    dalsze-losy-nieszczesliwych-kochankow.blogspot.com
    harry-potter-dalsze-losy-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku przepraszam, że komentarz pojawił się dopiero teraz, ale jestem od piątku poza domem i mam utrudniony dostęp do Internetu :(
    Dziękuję za dedykację! :D trochę mi wstyd, że rozdział z dedykacją dla mnie komentuje tak późno, ale nie moglam nic zrobić ._.
    To teraz przejdę do rozdziału, co? Już to mówiłam, ale w tym aspekcie muszę się powtarzać - kocham twoją histerię, styl pisania i ogólnie cały blog! Z każdą kolejną notką uświadamiasz mi, że ty i pisanie jesteście do siebie stworzeni. :D
    Nie zrobisz z Gale'a jakiegoś psychopaty, zboczeńca czy Bóg wie czego! Co mogę powiedzieć? DZIĘKUJĘ! *-*  już się naczytałam tyle opowieści, w których był takim łajdakiem ;p
    Teraz czekamy na jakiś moment z Peetniss :3

    Przepraszam, że dziś krótko ale nie mam możliwości się rozpisać ._.
    Pozdrawiam i mam nadzieję ze uda ci się dodawać rozdziały automatycznie, bo nie dam rady 2 tygodni bez nich ;'; ;-;
    //willow k.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *historię ;p
      Autokorekta - przepraszam xd
      // willow k.

      Usuń
  7. Dawać mi tu Gale'a!!!!! :D
    Rozdział świetny, bardzo mi się podoba i ogromnie się cieszę, że Gale wkroczy w akcję i zapewne w niej nieco namiesza. Twój styl pisania poprawia się z rozdziału na rozdział, to widać! Pięknie kwitnie to opowiadanie, nie mam wątpliwości, że pisanie sprawia Ci ogromną przyjemność, to się czuje.
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Twój powrót!
    Nym ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałem wszystkie rozdziały do piątego i pół szóstego.
    Miałem w planach komentować każdy rozdział, ale po pierwsze są bardzo krótkie i niewiele miałbym wtedy do napisania, a po drugie mam wredny internet, który mi uniemożliwił napisanie choćby kilku słów pod każdym rozdziałem. Na szczęście pootwierałem sobie kolejne rozdziały w nowych oknach i chociaż przeczytać mogłem.
    Po pierwsze to póki co jest trochę nudno, choć historia nie jest nudna. Po prostu moim zdaniem to wszystko wina, krótkich rozdziałów i to przez nie tak wychodzi. Nie wiem ile tych rozdziałów planujesz, czy 100 czy 1000, ale po prostu to już piąty rozdział, a ja cały czas mam wrażenie jakbym tkwił w pierwszym, maksymalnie drugim. Dlaczego tak jest? Brak akcji, brak jakiegoś głównego wątku i naprowadzenia na niego. No chyba, że cały wątek ma się opierać na "ja kocham jego, on kocha mnie, ale razem być nie możemy". Jeśli taki jest ten wątek, to trochę nudnawy i przydałoby się jakieś tło do niego, jakieś sytuacja i problemy poboczne by opowiadanie urozmaicić.
    Styl masz świetny i czyta się sprawnie, nie nudzi, opisy nie nużą. Kilku mi opisów brakowało, o kilka było w niektórych momentach za dużo, ale tak mam praktycznie przy czytaniu każdej książki, po prostu niektóre fragment bardziej mnie ciekawią i chciałbym by je autor rozwinął, reszta moim zdaniem jest średnia i chciałbym by trwały jak najkrócej i już by można było przejść do tego co mnie ciekawi. Warto też dodać, że różni są ludzie i różne rzeczy za ciekawe uważają, więc w tym przypadku nie trzeba niczego zmieniać. Po prostu nie da się dogodzić wszystkim i nie da się dogodzić nikomu zawsze.
    Za co mogę pochwalić - za skomplikowaną relacje matki i córki, koszmarne sny i przeszłość, do której moim zdaniem powinnaś czasami wracać, bo ja nie wiem wielu rzeczy, bo trylogii nie czytałem i wszystkie takie kwiatki, niejasności i to na czym opowiadanie opierasz powinno zostać w nim zachowane, tak by nawet nowy czytelnik się nie gubił. Pochwalę też za relację między piekarzem, a główną bohaterką.
    Nie podoba mi się natomiast to jak wprowadzasz nowych bohaterów - pojawiają się, znikają, są wspominani, rozmawia się z nimi lub o nich, widzi ich hologramy, a ja nie wiem kto to jest, jak wygląda, skąd się wziął i w jakim celu. Każda postać powinna mieć jakąś historię, być wyrazista, godna zapamiętania... łatwa do spamiętania. Tymczasem ja pamiętam tylko tę główną dwójkę, oraz koleżankę co odwracała fotografię, bo ona była taka inna, trochę wredna, miała fajne odzywki i wyróżniała się na tle pozostałych. Cała reszta jest ciągle bezbarwna i tekturowa, ale tak jak mówię, ja oceniam to też pod kątem piątego rozdziału, gdyby to wszystko było rozdziałem pierwszym, czy też drugim, to oczywiście uznałbym, że masz jeszcze czas na to wyraziste wprowadzanie bohaterów. Wprowadzasz ich też moim zdaniem za szybko - pojawiają się jak króliki z kapelusza i znikają jak magiczne monety, pojawili się, byli, zniknęli, nic nie wznieśli, a już poleźli. Być może rozumiałbym tego sens, gdybym przeczytał trylogię, ale nie czytałem, więc ja np chciałbym wiedzieć kto jest ojcem małego Kevina, gdzie ten ktoś się podział, co stało się z rodziną pani od zdjęć obracanych i ten pan co pije i nie sprząta, to kim on właściwie jest, jak się nosi (chcę ich sobie wyobrazić, poczuć ich emocję, współczuć im, albo uznać, że sami są sobie winni, a by to zrobić muszę mieć jakieś przesłanki, filary, coś do oparcia, jakiś fundament, nie koniecznie mega trwały, ale jakikolwiek).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Póki co to tyle, może jeszcze dziś rano dokończę czytanie, bo tam już mi niewiele zostało, nieco mniej niż dwa i pół rozdziała i znowu napiszę taki jeden konkretniejszy komentarz pod ostatnim postem. Mam nadzieję, że się o to nie gniewasz. I by było jasne - nie krytykuje, ja tylko piszę szczerze jakie mam odczucia, i ktoś inny może mieć zupełnie inne. Czasami jednak poznanie spojrzenia innych, takiego szczerego spojrzenia, a nie poklaskiwania "super, fajnie, wejdź do mnie" pozwala nabrać dystansu, spojrzeć na całość cudzym okiem i dostrzec coś czego wcześniej się nie widziało. Ja też np Jabłka i śniegi poprawiałem chyba kilkanaście razy i nadal nie są doskonałe, ale już są takie, że mnie i większość czytelników zadowalają. Ciebie z tego co pamiętam też zadowoliły, choć komentarza odnośnie przeczytanych chyba wtedy kilku czy kilkunastu rozdziałów do dziś się nie doczekałem. I od razu napiszę dlaczego wątpiłem iż przeczytałaś kilka rozdziałów, po tak krótkim komentarzu jak "fajne i czekam na nn" (chyba to był taki komentarz). Po prostu rozdziały są strasznie długie i jeśli ktoś kto przeczytał nie napisał słowa o fabule, bohaterach, sytuacji, poruszonych problemach, to często mu zawierzyć we wnikliwe, a nawet w jakiekolwiek czytanie. Oczywiście nie musisz mi niczego udowadniać, bo to nie na tym polega, ale po prostu szanujmy się nawzajem. Czytanie za czytanie - zawsze, bo nie ma twórczości bezsensu i całkowicie bez wartości, we wszystkim można znaleźć coś ciekawego, choćby nawet było do tragicznej poprawki od niemal podstaw. Tylko czytanie za czytanie, to polega na czytaniu, a nie na udawaniu, że czytamy, a niestety w internecie i blogowym świecie można też spotkać takie elementy, które udają, i w zakłamany sposób próbują ściągnąć do siebie tłumy.

      Pozdrawiam
      j-i-s.blogspot.com

      Usuń

~ Bo nadzieja umiera ostatnia.

Hej! Jeśli przeczytałeś rozdział, nie zapomnij skomentować! To dla mnie wiele znaczy, bo wiem, że ktoś czyta mojego bloga. Komentować mogą również użytkownicy anonimowi. Dziękuję za pozytywne komentarze, jak i za krytykę. :)